muzyka elektroniczna, el-muzykamoog

Andreas Vollenweider - Behind the Gardens, Behind the Wall, Under the Tree

Andreas Vollenweider

Behind the Gardens, Behind the Wall, Under the Tree

rok wydania: 1981

Andreas Vollenweider urodził się w szwajcarskim Zurychu 4 października 1953 roku. Podobnie jak jego ojciec Hans, wybitny i ceniony w Europie organista i kompozytor, Andreas miał bliski kontakt z muzyką od młodych lat. Pod okiem ojca korzystał z okazji nabywania doświadczenia jako muzyk i kompozytor w niezliczonych projektach muzycznych, dorastając w kreatywnej i inspirującej atmosferze swego rodzinnego domu. Mając naturę samouka, nauczył się grać na gitarze, flecie i kolejnych instrumentach. Szukał jednak wciąż instrumentu z którym mógłby się identyfikować. W 1975 roku odkrył pasję do harfy, której brzmienie olśniło go. Tworzy własną technikę gry i modyfikuje instrument tworząc jego elektroakustyczną wariację, tak aby odpowiadał jego oczekiwaniom. Uelektrycznienie harfy poszerzyło jej tonalny zakres. Vollenweider komponuje w swym rodzimym kraju muzykę dla filmu, teatru i produkcji telewizyjnych, m.in. bierze udział w performance „Poesie Und Musik" (1976-77), przygrywając recytacjom poezji. To mu nie wystarcza i w końcu wypuszcza swój pierwszy album zatytułowany „Eine Arte Suite In XIII Teilen" do dziś słabo dostępny, gdyż wydany tylko we Szwajcarii ( dużą, „ulepszoną" część tej płyty udostępniono światu na w zestawie „Trilogy" ). Porównując te debiutanckie wydawnictwo z późniejszymi dokonaniami mamy tu jeszcze surowe, ascetyczne brzmienia, pozbawione charakterystycznych dla Vollenweidera ozdobnych sampli a inne instrumenty np. fortepian przejmują rolę harfy. Płyta ta jest podwaliną, ramą pod „Behind The Gardens" gdzie słychać nawet na nowo dopracowane w detalach te same melodie. „Behind The Gardens" powstało gdyż 13 częściowa suita spotkała się z bardzo przychylnym przyjęciem melomanów jak i krytyków. Odbiciem tego było natychmiastowe zainteresowanie europejskiego oddziału CBS, który zaproponował Andreasowi kontrakt. Prawa wydawnicze należne Tages & Anzeiger i zarazem zapał Vollenweidera aby ulepszyć i dodać kolejne pomysły sprawił ze zarzucono reedycję suity na 13 części a zajęto się zupełnie inną płytą. Andreas Vollenweider z niedopracowanym jeszcze materiałem pojawia się na Montreux Jazz Festival, gdzie daje swój pierwszy koncert spotykając się z gorącym przyjęciem. Na jesieni ukazuje się album „Behind the Gardens - Behind the Wall - Under the Tree" , który urzeka krytyków i słuchaczy. Wszyscy mówią o powstaniu nowego stylu muzycznego. To fakt, że to co tworzy Vollenweider jest niepodobne do niczego. Osiągnął to o czym marzy wielu twórców : swoje własne, rozpoznawalne i zarezerwowane tylko dla niego brzmienie... Andreas Vollenweider wypowiadał się o tej płycie: "Ten album zaznaczył początek naszej przygody, wejście do tego jakże odmiennego świata dźwięków. Tytuł jest niejako wskazówką dawaną komuś: Znajdziesz nas za ogrodem , za murem , czy pod drzewem. Przy nagrywaniu tego albumu byliśmy kompletnie odcięci od świata, w pomieszczeniach Sinus Studio w Bernie, którego wnętrza mają ponad 300 lat. W tych warunkach łatwo było o utratę poczucia czasu i przestrzeni."...
"Behind The Gardens" otwiera świergot ptaków i odgłosy śmiechu, powoli, stopniowo, narasta dźwięk harfy wychodzącej w końcu na pierwszy plan w otoczeniu fortepianu i spokojnej perkusji. Wytworzony klimat nie da się opisać. Niesamowicie relaksacyjny wymiar dźwięków brzmiących bardzo ciepło i kojąco ma w sobie coś z obrazka beztroski na ciepłej plaży z widokiem na tęczę czy też wyczarowania obrazów jasnego letniego dnia, królestwa zielonych łąk albo pikniku w raju... Utwór ten posiada ciekawe przełamania wytracające rytm który po chwili powraca znowu ze zdwojoną siłą wsparty przez wyraźniejszą perkusję. Słychać tu ślady kulturowych wpływów muzyki etno z Karaibów. Ta miniaturka wycisza się i przechodzi w „Pyramid", które rozpoczyna samotna zadumana harfa wygrywająca całą osnowę melodii wokół której zbudowano konstrukcję utworu. Po chwili dołącza się stonowana perkusja tworząc wspaniały, niepowtarzalny klimat wsparty momentami syntezatorami. Popada od czasu do czasu w jazzową manierę by po chwili powrócić do ładnej melodii. To kolejny pogodny, trochę leniwy i zadumany rozmaz pełen kojącego balsamu dla uszu. Zaskakuje wordpaintingowe wokalizowanie w manierze jazzu i world i po niej muzyka przechodzi jakby w improwizacyjną część gdzie V. pokazuje swój kunszt gry na harfie. Kończy ten utwór ściana brzęczących hałasów i wyciszenie. „Micro Macro" rozpoczyna także samotna harfa, z tym ze w żywszym , bardziej radosnym tempie, do której dochodzi delikatny dźwięk przypominający organy by eksplodować odległymi kotłami i talerzami, które okazują się tylko ozdobnikiem, po którym słychać bardzo ciekawe brzmienia przypominające flety a wydobyte z...harfy! ten kawałek niespodziewanie kończy się aby oddać pola „Skin And Skin". Nastrojowy, powolny podkład idealnie wpasowuje się w ramy jazzowej improwizacji, którą mącą dźwięki przypominające harmonię i wstawki wszelakich perkusyjnych przeszkadzajek. Tu nasuwa się na myśl imaginacja miłego dla oka pięknego zachodu słońca. „Księżyc, okręcony wokół niego" to pyszna wstawka imitująca granie na harmonii podśpiewującego ulicznego grajka. Utwór przechodzi przeciągłym dźwiękiem syntezatora w szybkie rytmy „Lion And Sheep", gdzie Vollenweider popisuje się swymi umiejętnościami nie tworząc właściwie melodii a bardziej, zabawowy nastrój. Zwracają tu uwagę wszelkie ozdobniki, które u Andreasa zawsze są perfekcyjne - koniec to znowu krotochwilne, trochę rubaszne brzmienie harmonii ( szkoda, że przy kolejnych płytach ja zarzucił -pojawia się dopiero na „Kryptos"), wprowadzającej do „Sunday". Ta słodka, optymistyczna, króciutka niestety melodia to zdecydowanie mój faworyt na tej płycie. Chyba nie na darmo nosi tytuł niedziela -na cześć dnia tygodnia, który kojarzy się z błogim odpoczynkiem i relaksem - słuchając tego fragmentu wyobraźnia podsuwa nam poprzez muzyczne gejzery pozytywnej energii właśnie takie, optymistyczne obrazy. Utwór kończy się niestety szybko w potokach deszczu i trzaskach piorunów ( „Afternoon") aby wpaść w zwieńczenie płyty, najbardziej doniosły i prawie patetyczny „Hands And Clouds" świadczący o tym, że owa radość, zabawa nie jest wcale bezmyślna albowiem muzyka to także źródło spokoju i inspiracji.
Wesołe ale zarazem zawiłe kompozycje są z pasją wykonane i pomysłowo, zmyślnie skonstruowane. Trudno nie podziwiać smaku aranżacyjnego, świetnego wykorzystania choćby wszelkich akustycznych przeszkadzajek. Krytycy jak i słuchacze zachwycali się na tej płycie wieloma składnikami: eterycznością, ulotnością i dynamiką zarazem muzyki, wysokimi zdolnościami w kreowaniu eleganckich i unikalnych instrumentacji, zmian tempa, tworzenia mikstur kulturowych przez wplatanie wielu detali. Zdumiewał łagodny styl i kreacja niepowtarzalnego nastroju muzycznego przywołującego dosłownie świat baśni. Niektóre kompozycje brzmią jakby były bez formy a ich zmysłowe tekstury są zwyczajnie poruszające. Można by rzec, że obcujemy z magią i tajemnicą naszego świata widzaną w głęboki i klarowny sposób oczami artysty, który dzieli się nimi z nami poprzez swą muzykę. Bogata różnorodność rytmów, kompleksowość bliskich sobie melodii, harmonii, głosów i instrumentarium, wszystko porusza i angażuje umysł i duszę zarazem.
Andreas Vollenweider uzyskał status supergwiazdy "new age " ale tak naprawdę trudno go sklasyfikować. Ulokował bowiem w swej muzyce tyle odniesień do różnych gatunków muzycznych, że łatwo pogubić tropy. Przez lata 80- te utrzymał integralność swej artystycznej wizji stając się mimowolnie ikoną muzycznego ruchu New Age.
Zwróciłbym uwagę na aranżacje na róg i instrumenty dęte drewniane wszystkie, grane przez Markus'a Kuehne, przywołującego wszystko co możliwe - od celtyckiego folku po amerykański jazz fusion . Wyróżnić też należy dyskretną najczęściej pracę bębnów Keiser'a świetnie komponujących się z tą muzyką, podkreślających jej charakter. Vollenweider gra zaś na chengu, chińskiej cytrze, której tembr sugeruje bardziej wyrafinowaną, podobną do fletu indyjską sitar, uwydatniając egzotyczne smaczki. Jednak podstawowym narzędziem tworzenia wyszukanego klimatu pozostaje harfa. Vollenweider dokonując w niej przeróbek przełamał jej naturę przeciwdziałając średniowiecznym właściwościom tego instrumentu poprzez uzyskanie silnego, rytmicznego pulsu co w rezultacie dało basowe tony o bardzo niskiej częstotliwości skojarzone prawie orkiestrowym poczuciem harmonii. Ten instrument w jego biegłych rękach jest nie tylko eteryczny ale i wesoły i czarujący i tworzy nim ciekawe improwizacje. Wyróżniłbym jeszcze inżynierię dźwięku za pełen przepychu i precyzji, klarowny dźwięk snujący się z głośników.
Ten album to znakomity początek do poznania twórczości artysty. Udowadnia jego wirtuozerię i unikalną zdolność tworzenia cudownych melodii. Lekko jazzująca muzyka, łagodne, soczyste chórki i intonacje, tony, mistyczne brzmienia. Album jest radosny, entuzjastyczny i staje się w miarę słuchania prawdziwą rozkoszą dla uszu. "Behind the Gardens..." wciąż jest jak świeża, utkana z mieszanki sekwencji wokalnych i instrumentalnych tworzących magiczno mistyczne melodie porcja wyśmienitej muzyki. A wszystko to dla kobiety... w dedykacji jest „Mojej muzyki nie byłoby bez niej -Beacie Vollenweider". A na okładce Andreas uśmiecha się do nas wesoło i zarazem puszcza filuternie "oczko" - to najkrótsza recenzja tej płyty...
Najnowsze wydanie tej płyty przynosi 5 bonus tracków i pliki video.(9.87/10)

1. Behind The Gardens, Behind The Wall, Under The Tree
2. Pyramid-In The Wood-In The Bright Light
3. Micro-Macro
4. Skin And Skin
5. Moonlight-Lion And Sheep
6.Lion And Sheep
7 Sunday
8. Afternoon
9. Hands And Clouds
Andreas Vollenweider (vocals, acoustic guitar, electric guitar, harp, clay flute, accordion, woodwinds, soprano saxophone, piano, keyboards, Bass Flute, Acoustic Bass, Orophet 5, Oberheim OBX, sound effects Remastering,);
Pedro Haldemann (vocals, percussion, sound effects);
Erdal Kizilcay (oud, keyboards);
Philippe Kienholz (piano);
Peter Keiser (bass guitar);
Walter Keiser (drums);
Jon Otis, Andi Pupato (percussion).
Eric Merz Engineer
Vera Brandes Producer
Hugo Faas Producer

 




spawngamer

« powrót